Inny sklep.
Mama, tata, córka - z Polski, kłócą się dość głośno. Dziewuszka chce drogi telefon za 800 euro - rodzice protestują w iście temperamentnym stylu. Ale wulgaryzmów brak, dobrze. Po chwili tata i córka rozkładają zakupy na taśmie, a mama wciąż jeszcze czegoś szuka. Staję za nimi i ich bogactwem zakupowym ze swoimi trzema rzeczami i następuje krótki dialog.
-Może puśćmy tę dziewczynę przed nami? - miła dziewuszka, w myślach jej gratuluję.
-Po co? - tata wyraźnie naburmuszony po ostatniej akcji.
-Ma tylko kilka rzeczy, puśćmy ją
-Jak taka jesteś mądra (?) to jej to powiedz - tata wykorzystuje każdą chwilę na nauczenie dziecka życia. To miłe.
Dziewuszka odwraca się do mnie i zaczyna mówić po francusku. W pewnym momencie się zacina i nie może przypomnieć sobie odpowiedniego słowa. Tata uśmiecha się z satysfakcją. Uśmiechnęłam się najszerzej jak umiem, rzucam "dziękuję" i podchodzę do kasy, z godnością, która jest charakterystyczna dla mojego niemłodego już wieku. Dziewuszka pozytywnie zaskoczona, tata chyba trochę mniej.
Pakuję skasowane zakupy i uśmiechając się do całej rodziny mówię "do widzenia", co poprawia im wszystkim humor. Cieszę się, że moja skromna osoba rozwiązuje konflikty. Odkryłam właśnie misję życiową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz